Siedzieliśmy sobie na tarasie z tyłu domu. Nat i Amelia nawet postanowiły trochę popływać w basenie, ale Fri, Megan i ja wolałyśmy posiedzieć na leżakach, każda z puszką zimnej coli w ręku. Na moich kolanach leżał też laptop – miałam wpisać na stronie naszej stajni wyniki z ostatnich wyścigów.
- Muza wygrała wszystko – powiedziałam z diabelskim uśmieszkiem. - Moje kochanie dało wszystkim popalić i nie macie pojęcia jaka jestem z niej dumna!
- Mamy pojęcie, bo nawijasz o tym bez przerwy od dwóch dni, słońce – stwierdziła obojętnie Meg. Zerknęła też badawczo w stronę Natalie, która podczas tych zawodów razem z Biscuitem ciągle przegrywała o jedno miejsce na podium.
- Ale nasze Ciasteczko też pokazało się świetnie – oświadczyłam, widząc to spojrzenie. - Jak na niego to jestem w szoku, że dał radę tak pobiec.
- W sumie racja. – W odpowiedzi ruda wzruszyła ramionami, po czym westchnęła. - Pobiegł naprawdę szybko.
- Ale Muziątko… jeju, wygrała trzy wyścigi! TRZY! - znowu zaczęłam się zachwycać. Nawet te mordercze spojrzenia dziewczyn nie były w stanie mnie powstrzymać.
- Hej, ale warto zwrócić też uwagę na Dixie'go – wtrąciła nieśmiało Friday, chcąc szybko zmienić temat, zanim rozkręcę się na dobre. - Jego debiut i zajął trzecie miejsce.
- Otóż to – zgodziła się Meg. - Widzicie, nie docenialiśmy młodego, a tymczasem jak wystrzelił przed siebie… A Ty, Ruska, nie chciałaś go tam posyłać!
- Bo się bałam, że to zrani jego psychikę! To miał być trudny wyścig! A on miał tylko parę treningów za sobą i ledwo ogarniał o co w tym chodzi!
- Dobra, po prostu musimy dać mu więcej zaufania, bo ewidentnie chłopak ma do tego dryg. - Meg poprawiła się na leżaku, żeby lepiej nas widzieć.
- A pamiętacie jak wróżyliśmy mu ujeżdżeniową karierę… - Uśmiechnęła się Fri. - Nie sądziliśmy, że warto w ogóle posyłać go na próbę wyścigową.
- Tiaa, gdyby nie Harry to nie wiedzielibyśmy jakie ten koń ma przyspieszenie – odparłam ze śmiechem. - Ale dobra, lecimy dalej! Faridya…
I wtedy miny nam zrzedły.
- No cóż, jestem pewna, że się starała… - westchnęła Friday.
- Każdemu zdarza się czasami zły dzień – dodałam do tego Meg.
- Harry był trochę niepocieszony i już przysiągł, że ostro wezmą się za trenowanie. Zobaczymy co z tego będzie… tych wyróżnień miałam nie wpisywać, co nie? No dobrze, to dalej… Hero! Hero spisał się na piątkę – orzekłam uroczyście.
- Oj tak, bardzo ładnie sobie poradził. Też się pomału rozkręca i najwyższy czas, bo to jedyny nasz trzylatek i tylko jego możemy posłać na potrójną koronę. Wypadałoby go trochę dopieścić – odparła Meg. - Dobrze, że sprowadziliśmy go z powrotem.
- Bardzo dobrze – zgodziła się z nią Fri.
- Kartkę nam podyskwalifikowali… ale w wyścigu arabków zajęła drugie miejsce, więc jest powód do radości. Jak na wyścig po dłuższej przerwie to naprawdę jestem dumna.
Dziewczyny pokiwały głowami.
- Kluseczki tak sobie, ale chociaż Aivilo się załapał na podium.
- Witch jest jeszcze zbyt chaotyczna, a Nah ma opory przed używaniem swojej mocy na zawodach. Więc koń chodzi cudownie na treningu,a jak przychodzi co do czego to tak się szarpie i buntuje, że końcu gdzieś pięćset metrów za resztą… - Megan wyglądała na troszeeeczkę wkurzoną i byłam pewna, że jeszcze dziś przeprowadzi męską rozmowę z powożącym. Popatrzyłam na nią, odrobinę obawiając się o jego życie.
Tymczasem na taras wyszła Valleria. Kotka chwilę popatrzyła na to co się dzieje, a potem kilkoma susami podbiegła do nas i wskoczyła na leżak Fridy. Dziewczyna chcąc nie chcąc musiała zaakceptować łaszącego się do niej kota.
- No a planetki, jak to planetki, są cudowne niezależnie od zajętego miejsca. Ale As już drugi raz prześcignął Shirley. Mógłby jej chociaż raz dać wygrać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz