- Nie żeby coś, ale usunęły się te twoje informacje dodatkowe – oznajmił Evan, który siedział przy swoim komputerze i zapisywał konie na zawody pod moim dyktandem.
Spojrzałam na ekran pond jego ramieniem i westchnęłam.
- No to napisz w odpowiedzi – zawyrokowałam.
Stworzyliśmy więc komentarz w odpowiedzi do poprzedniego, opublikowaliśmy i… ten pierwszy zniknął.
- Co do diabła? Jak tak można?! - gapiłam się na usunięty nagle formularz. - Napraw to…
- To nie ode mnie zależy! Poza tym ja skończyłem, miało być pięć minut, a minęło dwadzieścia. Do widzenia, zwijam interes.
- No… ale… formularz…
- Chwilowy błąd, spróbujesz sobie sama później. A może w międzyczasie się odwiesi i jednak się pojawi.
Posłałam mu obrażone spojrzenie, ale nic sobie z tego nie robił tylko wygonił mnie ze swojego pokoju. Trochę zła ruszyłam na dół do kuchni, skąd roznosiły się na resztę domu cudowne zapachy.
- Dostanę trochę przedpremierowo?… - zapytałam z błaganiem w głosie, ale surowo pokręciła głową. Jednak uśmiechała się z dumy. Gotowała chyba najlepiej z całej załogi. - Więc trzeba jednak czekać – wypowiedziałam myśl na głos i usiadłam przy stole.
Szybko mi się znudziło, więc zabrałam się za składanie przygotowanej wcześniej przez kogoś serwetki, ale na origami się niestety nie znam, więc w efekcie tylko ją brzydko wygniotłam… Ale zaraz zjawili się Friday z Avery'm, później Elodie, Valentine i Audrey, a na koniec dosiadł się do nas jeszcze Francis.
- Zapisaliście konie na wystawę? - zapytała Fri, bo to było priorytetem, ale chyba tylko dla niej, bo reszta trochę olewała ostatnio konie pokazowe i pozwalaliśmy im całe dnie szaleć na pastwiskach.
- Nooo… - zaczęłam – niby tak, ale formularz nagle przepadł, chociaż liczymy że jeszcze sam wróci jak zatęskni.
- Ale wiecie, że trzeba będzie co najmniej połowę tych rumaków wyprać przed zawodami, co nie? - zabrała głos Megan, stawiając jednocześnie na środku stołu miskę z sosem.
- Tiaa, widziałam dziś rano Ariela… i go nie poznałam… - odparłam. - W sumie moglibyśmy zrobić dzień przed wyjazdem jakiś wielki dzień czyścioszka i zamiast jeździć zrobilibyśmy koniakom SPA?
- Wchodzę w to – poparła mnie Val i przybiłyśmy piątkę nad głową Aidena, który jednak był zbyt przejęty zbliżającym się na stół makaronem, by zwrócić na nas uwagę.
- No to ustalone. Od rana widzimy się na myjce.
Wtedy w kuchni pojawił się Evan z otwartym laptopem w rękach.
- Formularz w prawdzie nie jest widoczny, ale spoko, konie są już na liście. Nawet zebra.
- Zebra! Ha! Uwielbiam jak ludzie zgadzają się ją zapisywać na normalne wystawy, wtedy zwykle ma pierwsze miejsce! - zawołała Valentine.
- Bo jest jedyną przedstawicielką swojej rasy w całym vircie, słońce. Nie ma wyjścia, nawet gdyby nie chciała być pierwsza – odpowiedziała jej spokojnie Megan, po czym usiadła na swoim miejscu i mogliśmy już zacząć jeść. Oczywiście bardzo komplementowaliśmy zarówno danie jak i kucharkę, żeby zachęcić ją do jeszcze częstszego gotowania. W przeciwnym razie prawie cały czas jechalibyśmy na pizzy i kebabach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz