piątek, 16 września 2016

Idą zawody, trzeba będzie wyprać konie...


- Nie żeby coś, ale usunęły się te twoje informacje dodatkowe – oznajmił Evan, który siedział przy swoim komputerze i zapisywał konie na zawody pod moim dyktandem.
Spojrzałam na ekran pond jego ramieniem i westchnęłam. 
- No to napisz w odpowiedzi – zawyrokowałam.
Stworzyliśmy więc komentarz w odpowiedzi do poprzedniego, opublikowaliśmy i… ten pierwszy zniknął. 
- Co do diabła? Jak tak można?! - gapiłam się na usunięty nagle formularz. - Napraw to…
- To nie ode mnie zależy! Poza tym ja skończyłem, miało być pięć minut, a minęło dwadzieścia. Do widzenia, zwijam interes.
- No… ale… formularz…
- Chwilowy błąd, spróbujesz sobie sama później. A może w międzyczasie się odwiesi i jednak się pojawi.
Posłałam mu obrażone spojrzenie, ale nic sobie z tego nie robił tylko wygonił mnie ze swojego pokoju. Trochę zła ruszyłam na dół do kuchni, skąd roznosiły się na resztę domu cudowne zapachy. 
Ich wyzwolicielką okazała się być Megan, przyrządzająca spaghetti. 
- Dostanę trochę przedpremierowo?… - zapytałam z błaganiem w głosie, ale surowo pokręciła głową. Jednak uśmiechała się z dumy. Gotowała chyba najlepiej z całej załogi. - Więc trzeba jednak czekać – wypowiedziałam myśl na głos i usiadłam przy stole.
Szybko mi się znudziło, więc zabrałam się za składanie przygotowanej wcześniej przez kogoś serwetki, ale na origami się niestety nie znam, więc w efekcie tylko ją brzydko wygniotłam… Ale zaraz zjawili się Friday z Avery'm, później Elodie, Valentine i Audrey, a na koniec dosiadł się do nas jeszcze Francis. 
- Zapisaliście konie na wystawę? - zapytała Fri, bo to było priorytetem, ale chyba tylko dla niej, bo reszta trochę olewała ostatnio konie pokazowe i pozwalaliśmy im całe dnie szaleć na pastwiskach.
- Nooo… - zaczęłam – niby tak, ale formularz nagle przepadł, chociaż liczymy że jeszcze sam wróci jak zatęskni.
- Ale wiecie, że trzeba będzie co najmniej połowę tych rumaków wyprać przed zawodami, co nie? - zabrała głos Megan, stawiając jednocześnie na środku stołu miskę z sosem.
- Tiaa, widziałam dziś rano Ariela… i go nie poznałam… - odparłam. - W sumie moglibyśmy zrobić dzień przed wyjazdem jakiś wielki dzień czyścioszka i zamiast jeździć zrobilibyśmy koniakom SPA?
- Wchodzę w to – poparła mnie Val i przybiłyśmy piątkę nad głową Aidena, który jednak był zbyt przejęty zbliżającym się na stół makaronem, by zwrócić na nas uwagę.
- No to ustalone. Od rana widzimy się na myjce.
Wtedy w kuchni pojawił się Evan z otwartym laptopem w rękach. 
- Formularz w prawdzie nie jest widoczny, ale spoko, konie są już na liście. Nawet zebra.
- Zebra! Ha! Uwielbiam jak ludzie zgadzają się ją zapisywać na normalne wystawy, wtedy zwykle ma pierwsze miejsce! - zawołała Valentine.
- Bo jest jedyną przedstawicielką swojej rasy w całym vircie, słońce. Nie ma wyjścia, nawet gdyby nie chciała być pierwsza – odpowiedziała jej spokojnie Megan, po czym usiadła na swoim miejscu i mogliśmy już zacząć jeść. Oczywiście bardzo komplementowaliśmy zarówno danie jak i kucharkę, żeby zachęcić ją do jeszcze częstszego gotowania. W przeciwnym razie prawie cały czas jechalibyśmy na pizzy i kebabach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz