Tak więc znaleźliśmy się przy tym stole w jadalni, zerkając na siebie nieśmiało i zastanawiając się jak przerwać ciszę. Vincent miał przed sobą grubą księgę zapełnioną nic ni mówiącymi mi szlaczkami i symbolami. Ja zajmowałam się uzupełnianiem grafiku na przyszły tydzień, chociaż wcale nie miałam na to ochoty.
Do pomieszczenia wszedł Alex, trzymając w rękach teczkę z wynikami rutynowych badań Vratislavy. Prosiłam by mi ją przyniósł, żebym wiedziała jak wiele treningowych godzin mam jej przydzielić.
- I jak tam? - zapytałam odbierając papiery.
- Ja… ja nie patrzyłem… z resztą lekarski bełkot i tak nic mi nie mówi.
- Na końcu jest wyraźnie napisane czy wszystko gra czy nie, żadna filozofia – westchnęłam. - Ale jest w porządku. Vratka jest w doskonałej kondycji – dodałam po przejrzeniu wyników.
Żarówka w lampie nad stołem ostrzegawczo zamrugała, nasze spojrzenia powędrowały w jej stronę by fachowym okiem ocenić ile jeszcze wytrzyma.
- Najwyraźniej wasze urionki się przeforsowują – powiedział z powagą Vincent, po czym wrócił do czytania księgi.
Alex i ja wymieniliśmy spojrzenia. On zdawał się wątpić w to co słyszał, ja niemo prosiłam go o wyrozumiałość. Kolega a nietutejszy, nie zna jeszcze naszych technologii.
- Zajrzę jeszcze do koni, zbiorę wiadra po witaminach z kolacji.
- Powodzenia – westchnęłam, wracając do pracy. Zamierzałam sięgnąć po szklankę z herbatą, ale była już zupełnie zimna. Nieświadomie skrzywiłam się na myśl o zimnie, bo wieczór w ogóle był dość chłodny. Ale wtedy herbatka zaczęła nagle parować, z zaskoczeniem stwierdziłam, że musi to być zasługa Vincenta, który dość intensywnie patrzył na szklankę. Od razu wzięłam ją w dłonie, by trochę się rozgrzać.
- Dziękuję – powiedziałam z uśmiechem. - Więc… jak dużo potrafisz zdziałać tą magią? Bo podgrzewanie herbaty jest spoko, ale Audrey też to potrafi, a magiem nie jest. Chyba.
- Nie jestem pewien – odparł w zamyśleniu – ciągle uczę się ukierunkowywać moc.
- Detalli mówiła, że magowie są silniejsi od czarodziejów i czarowników razem wziętych – powiedziałam z przejęciem, zamykając zeszyt bo i tak nic więcej nie wykombinuję. - U nas to chyba jest to samo, zresztą ciężko stwierdzić czy na Ziemi w ogóle jest jakaś prawdziwa magia. Wszystko co magiczne widziałam jedynie w wykonaniu ludzi… istot z innych światów. Może za magię mogłoby gdzie indziej uchodzić to… - z prawego nadgarstka wysunęłam pazur i przecięłam nim skórę na lewej ręce. Rana zagoiła się w kilka sekund – ale u nas to tylko autoregeneracja na wysokim poziomie.
Vincent przez chwilę obserwował moje przedramię, jakby nie był pewien czy aby na pewno nic mi nie jest, ale w końcu uśmiechnął się delikatnie i popatrzył na mnie.
- To także rodzaj magii lecz nieco bardziej… - zamilkł by znaleźć odpowiednie słowo. Bądź by nie wypowiedzieć tego, które rzucało mu się na usta.
-… prymitywna? - zgadłam.
Zerknął na mnie niepewnie.
- Każdy gość z innego świata mówi tak o wszystkim co tu mamy, idzie się przyzwyczaić. - Mrugnęłam do niego, zanim zdołałam pomyśleć. - No bo… prymitywna technologia – pierwszy lepszy Asgard nam to mówi, podczas gdy oni poruszają się chyba tylko na koniach i za pomocą tęczowego mostu. Tęczowego. Mamy w Szwajcarii Zderzacz Hadronów! Czy w Asgardzie mają Zderzacz Hadronów? A pewnie, że nie – prychnęłam.
- Dobrze jest kochać ojczyznę – odparł lekko rozbawiony, bo nie miał naprawdę pojęcia co mógłby mi odpowiedzieć.
- A jak jest na Wenus? Znaczy teraz nie ma tam zbyt wiele, ale w przyszłości…? Bo to nie tyle inny wymiar, co przyszłość?
- Tak sądzę – wygodniej oparł się na krześle. - Chciałem dowiedzieć się jak wyglądał świat przed przyjęciem Zwierzchnictwa Smoków. Czytałem o tym… ale niewiele. Księgi z informacjami o tych czasach są bardzo rzadkie, dobrze ukryte i co ważniejsze – zakazane. Na przykład tutaj – odwrócił ku mnie swoją księgę i wskazał palcem na zupełnie niezrozumiały fragment pokryty jakimiś hieroglifami – jest mowa o jakiejś wielkiej wojnie na Terze.
Usilnie próbowałam cokolwiek rozszyfrować, ale na nic. Natomiast coś innego zwróciło moją uwagę.
- Zakazane, co? - Uniosłam brew.
- Mam swoje źródła… - odpowiedział lekko zakłopotany. - Musiałem wiedzieć.
- Teraz możesz zapytać, albo po prostu się rozejrzeć. - Posłałam mu przyjazny uśmiech. - Idę spać, dobranoc.
- Dobranoc…